sobota, 5 kwietnia 2014

2. Sekret wyjawiony. Czekaj na resztę.

  Po dosłownie kilkunastu minutach byliśmy już u Ellingtona. Najpierw odprowadził mnie po domu, a następnie poprosił, abym wybrała sobie któryś z wolnych pokoi. Zdecydowałam sie na pokój, który najbadziej mi się spodobał i akurat sąsiadował z pokojem mojego kuzyna. On nie miał nic przeciwko, w wręcz przeciwnie. 
- To ja teraz cię zostawiam. Rozpakuj się i za jakieś dziesięć minut zejdźcie na dół, zgoda? - odparł z uśmiechem, powoli ruszając w stronę drzwi. 
- No jasne... - uśmiechnęłam się lekko, on już tylko przytaknął, całkiem wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Zostałam sama... Rozejrzałam się po pokoju i westchnęłam cicho. Wyciągnęłam z kieszeni spodni moją komórke, a tam dostrzegłam jedną, nową wiadomość, od... Dylana:
"Jak tam słoneczko? Twój kuzyn już wie?". Nienawidzę go... Wiem, że to dosyć dziwne, bo jeszcze niedawno był moim najlepszym przyjacielem, a teraz... Ale po tym wszystkim... Przecież przez niego ojciec mnie tu wysłał, chociaż teraz... Kiedy poznałam już Ellingtona, wcale nie mam mu tego za złe. Usiadłam na łóżku, odłożyłam, a raczej rzuciłam telefon za siebie, schowałam twarz w dłoniach i po prostu zaczęłam płakać. To było mimowolne na myśl o tym wszytskim. Dobrze wiedziałam, że się spóźniam i Ell na mnie czeka, ale nie chciałam się stąd ruszać. I w sumie nie musiałam, bo po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Olivia?.. - usłyszałam głos mojego kuzyna. Uśmiechnęłam się lekko, ale wraz ze spływającymi łzami uśmiech zniknął. Nic nie odpowiedziałam, dlatego brunet wszedł do pokoju. 
- Olivia, czy wszystko w... Porządku? - zapytał cicho, podchodząc do mnie. Tylko sprzecznie pokręciłam głową i szybko otarłam swoje łzy. Ratliff bez słowa podszedł do mnie i usiadł obok. 
- No dobra... Co jest? - zapytał z wyraźną troską w głosie. To było kochane. Nie widzieliśmy się prawie dziewięć lat, a on już tyle dla mnie zrobił. Chociażby zgodził się, abym u niego zamieszkała, a to już tak wiele, a teraz jeszcze się o mnie martwi. Spojrzałam na Ellingtona i wziełam głęboki oddech. 
- Ale nie wiesz, dlaczego tutaj jestem... - powiedziałam trochę niepewnie. 
- Zaczełaś imprezować, więc twój tata postanowił wysłać cię do mnie, bo jego całymi dniami nie było w domu... - uśmiechnął się lekko, ale uśmiech szybko znikną, kiedy sprzecznie pokręciłam głową. 
- I myślisz, że jeszcze wysłałby mnie do ciebie? Dwudziestoletniego kuzyna? Który w dodatku mieszka sam? Nie... Bo chodzi o to, że... Chodzi o Dylana, był moim przyjacielem, nawet kimś więcej, był dla mnie jak brat... Ale tak, przez niego zaczęłam imprezować, pić i w ogóle... Ale raz... - tutaj sie zaciełam, nie widziałam, jak mu to powiedzieć, ale mimo wszystko chciałam. 
- Raz co? - zapytał delikatnie. 
- Raz piliśmy tylko we dwójkę, ja i on i... O rany, jak mam to powiedzieć? Przestałam się z nim... - wyznałam i spuściłam wzrok. Ell wyraźnie był zaskoczony. 
- To dlatego twój tata cię tu wysłał? - zapytał niepewnie, a po moich policzkach już zaczeły płynąć łzy. 
- Nie zupełnie... Przez ten jeden raz... Teraz jestem w ciąży...- dokończyłam i od razu się rozpłakałam. Ratliff bez chwili wahania mnie przytulił, a ja również się do niego przytuliłam. W takiej ciszy siedzieliśmy przez dłuższą chwilę, w końcu odsunęłam sie od niego i otarłam swoje łzy, tym samym swój rozmazany makijaż. 
- Już rozumiem... - przerwał ciszę i położył mi dłoń na ramieniu. 
- Wiem, co możesz teraz o mnie myśleć, ale... Uwierz mi... Gdybym wtedy nic nie piła... Gdybym była trzeźwa, za taką propozycję od razu dałabym mu w twarz i od razu wyszła... - powiedziałam cicho, taka była prawda, okropnie tego żałowałam i bałam się, co właśnie myśli sobie mój kuzyn. 
- Rozumiem... Naprawdę rozumiem i wierzę, że właśnie tak byś zrobiła... Ale cóż, niestety czasu już nie możemy cofnąć, ale mimo to jesteś teraz u mnie, jesteś ze mną... Dlatego chcę, abyś wiedziała, że na mnie możesz liczyć... Zawsze ci pomogę, teraz również. Jesteś w ciąży, ale nie martw się, będe starał się ci pomóc. Bez obaw, nie jesteś z tym sama. - uśmiechnał się przyjaźnie. To było coś... Już byłam mu bardzo wdzięczna, za chociażby słowa pocieszenia. Od ojca słyszałam tylko krzyki i słowa, jaka to ja nie jestem. Doceniałam to ze strony kuzyna. 
- Dziękuje ci... - szepnęłam.
- Nie ma sprawy... Jeśli będziesz chciała pogadać, pamiętaj, że mam pokój obok. - powiedział będąc cały czas uśmiechnięty. Jak on się ładnie uśmiechał.. 
- Wiesz, jestem już zmęczona... Chyba pójdę już spać. - odparłam cicho. 
- No jasne. - powiedział wstając z łóżka. - Zatem dobranoc. - dodał wchodząc. 
- Dobranoc... - powiedziałam cicho. Już po kilkunastu minutach byłam gotowa do snu... Cóż, właśnie dlatego nie chciałam znać Dylana. Kiedy tylko dowiedział się, że jestem w ciąży zerwał kontakt, zerwał przyjaźń, wszystko się rozpadło.. Dosyć długo o tym myślałam, ale w końcu zasnęłam. Rano... Była to może dziewiąta, kiedy do pokoju ostrożnie wszedł Ellington, na szczęście już nie spałam. Co robiłam? To głupie, ale czytałam o R5, chciałam trochę dowiedzieć się o zespole, w którym gra mój kuzyn, a bezpośrednio ich pytać nie chciałam, byłby mi głupio. 
- Już nie śpisz... Umm, przepraszam za te dosyć wczesną porę, ale...
- Spokojnie. - uśmiechnęłam się. 
- A więc... Wychodzę dziś z Rocky'm i...
- Czekaj... Co? Wy we dwójkę? Razem? - zaśmiałam się, byłoby słabo, gdyby okazało się, że są... Razem. Uciszyłam się i spojrzałam na bruneta, wyczekując jak najszybszej odpowiedzi z jego strony.
- Co? Nie, nie, nie... Nie myśl, że Rocky jest moim chłopakiem! - wyjaśnił i również się zaśmiał. Uff...
- A tak to zabrzmiało? 
- "Wychodzę z Rocky'm..."? Hmm, tak, to tak zabrzmiało. - odpowiedziałam, po czym się zaśmiałam.
- A w sumie... Cóż, w sumie to zrozumiałe. Ale spokojnie, Rocky i ja jesteśmy tylko najlepszymi przyjaciółmi, po prostu. - wyjaśnił i uśmiechnął się. 
- No jasne, teraz rozumiem. - przytaknęłam. To było było głupie, to znaczy moja reakcja, jak zawsze musiałam powiedzieć coś głupiego. 
- W każdym razie... Chcesz iść z nami? - zapytał miło i z uśmiechem. 
- A będzie tylko nasza trójka? - zapytałam po chwili. 
- Ta... To znaczy poźniej dojdzie jeszcze Ross i nasz znajomy James. - odpowiedział, przez chwile się zastanawiałam i ponownie spojrzałam na mojego kuzyna, który najwyraźniej wyczekiwał odpowiedzi. Wziełam głęboki oddech i po namyśle odpowiedziałam:
- A więc może lepiej nie. - z uśmiechem odmowilam. 
- Nie? - zdziwił sie. 
- Nie. Będzie tam czterech chłopaków, po co wam dziewczyna.  - zaśmiałam się cicho. 
- E tam. - pokręcił sprzecznie głową i uśmiechnął się z rozbawieniem. 
- Zróbcie sobie męski wypad czy coś. - uśmiechnęłam się szeroko. 
- Jesteś pewna? - zapytał dla pewności. To było miłe, Dylan brał mnie tylko na jakieś głupie imprezy. 
- Naa pewno. - przytaknęłam. 
- No dobrze... To zaraz wychodzę. - puścił mi oczko i wyszedł. Jeszcze mu pomachałam i westchnęłam cicho. Postanowiłam sie przebrać, tak też zrobiłam. Założyłam na siebie czarne jeansy rurki, granatową bokserkę z obowiązkowym dekoltem (tak, myślcie co chcecie), a na to czarny sweterek, po czym wziełam się za układane swoich włosów, później makijaż. Nie dało się ukryć, że ubierałam się troche wyzywająco i lubiłam mocny makijaż. Chociaż mówię teraz o tuszu do rzęs i kreski eleynerem na górze i na dole oczu, cóż... Bez tego nie z domu nie wychodzę, rownież bez bransoletek. Pózniej już założyłam kilka pierścionków (tak, to też) i po kilka bransoletek na ręce, aby mój kuzyn nie zauważył... Czegoś.... Kiedy byłam już 'gotowa' usiadłam na łóżku z telefonem w ręce. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, więc powiedziałam ciche 'proszę' i wtedy do środka wszedł Elly. 
- To ja wychodzę. Dwie sprawy: jakby coś, to czuj się tu, jak u siebie, to chyba oczywiste. A i... - wyciągnął z kieszeni spodni klucz, który od razu mi podał. - Tylko nie zgób. - uśmiechnał się. - Jakby coś, to dzwoń, tu masz mój numer. - podał mi tym razem małą karteczkę z jakimiś dwoma numerami. 
- Jasne, a co to za drugi numer? - zapytałam zastanawiając sie. 
- Ten drugi jest do Rikera. Gdybym ja jakoś nie odbierał, dzwoń do niego. - wyjaśnił. 
- Nie ma problemu, to ty od razu zapisz sobie mój. - powiedziałam, po czym podyktowałam mu swój numer. - Dobra, ale ten numer jest do Rikera, ale dlaczego na przykład nie do Rocky'ego albo Rylanda? - zapytałam po chwili. 
- Bo to Riker, to on jest najodpowiedzialniejszy. - wyjaśnił. 
- No jasne... - kiwnęłam głową. 
- A dlaczego akurat oni? Rocky? - uśmiechnał sie z lekka rozbawiony. 
- Co? - zaśmiałam się. 
- Spodobał ci się? - zapytał dwukrotnie unosząc brwi. W sumie... Rocky był w porządku, w sumie słodki też jest, ale.. Nie. 
- Co? Nie! - ponownie sie zaśmiałam. - Jest... Miły, jest spoko, ale to wszystko. - wyjaśniłam. 
- Tak, tak, jasne... Mów, co chcesz, ja wiem swoje. W każdym razie... Ja wychodzę, na razie. - uśmiechnał się i wyszedł. Westchnęłam cicho i najpierw zapisałam oba numery. Po chwili usłyszałam, że Ell wychodzi, więc wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni, a raczej ją znalazłam. Kiedy weszłam do pomieszczenia usłyszałam dźwięk mojej komórki. Moja pierwsza myśl? Ell. Moze dlatego od razu odebrałam, ale to okazało się być błędem..
- Ell, o co chodzi? - zapytałam lekko uśmiechnieta.
- Ell to twój nowy chłopak? - o nie... Usłyszałam doskonale znajomy mi głos, od razu chciałam się rozłączyć, ale wiedziałam, że i tak będzie chciał dzwonić znowu. 
- Dyland... Co chcesz? - zapytałam od razu poważniejąc. 
- Chciałem usłyszeć twój głos, to wszystko.
- No oczywiście, ale tak serio, czego chcesz? Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. - odparłam niechętnie, a do moich oczu napłyneły łzy. 
- Spokojnie, chcę tylko porozmawiać, może się spotkamy? - zaproponował spokojnie. 
- Nie, nie mam ochoty cię widzieć.. - pomijając fakt, że ja jestem w Californii, a on w Nowym Yorku. 
- O daj spokój! Tylko jedna rozmowa. - co mu tak zależało? Nie, nie miałam zamiaru się zgodzić. Co to to nie. Przez ostatni miesiąc się do mnie nie odzywał, a teraz chce się spotkać?
- Zapomnij. - nadal nie miałam zamiaru się zgadzać. 
- O rany... Chodzi ci o to, że ostatnio się nie odzywałem? Przecież mogłaś napisać, zadzwonić... - poważnie? Miałam ochotę teraz rzucić tym telefonem. 
- Posłuchaj mnie, nie mam zamiaru się z tobą spotykać. Daj spokój i tak, chodzi między innymi o to. - dopowiedziałam i nie czekając na żadną reakcje z jego strony, rozłączyłam sie. Na moje nieszczęście w tej samej chwili ktoś zapukał do drzwi. Przez chwile wahalam się, czy otworzyć, ale ostatecznie postanowiłam to zrobić.

---

Więc... Dodaję drugi rozdział. Widziałam raczej brak zainteresowania pod ostatnim, więc raczej motywacji nie miałam... Cóż, kolejny... Zapewne w maju...

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział! I weź mi nawet nie mów że będzie w Maju bo się wścieknę! XDD Naprawdę BOSKI i nie mogę się doczekać następnego ;* NIE KAŻ MI CZEKAĆ MIESIĄC :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie pozwalam, zakazuje pisac ci kolejny rozdzial w Maju! Masz go napisac jeszcze w tym miesiacu!
    Dobra, dosc tych rozkazow a czas na pochwaly.
    Super rozdzial! Jestem ciekawa kto to zapukal. Zgaduje ze to Rydel! ^^

    OdpowiedzUsuń